Nie jesteś zalogowany na forum.
Patrzę na nią ze zgrozą.
- Jak mogłaś zostawić gitarę w samotności? Ona ma uczucia! - Chwytam się za serce. - Ja bym nigdy tego nie zrobił Lucy. Hańba ci, Fleur Hallaway!
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
Parskam śmiechem.
- Nie mów, że dałeś gitarze na imię Lucy - chichoczę. - Jesteś niemożliwy. Kto normalny... - rzucam mu podejrzliwe spojrzenie. - Albo wiesz... nie będę kończyć tego zdania.
Unoszę szklankę i wypijam alkohol prawie do końca, nieco się krzywiąc kiedy odstawiam ją na blat. Wzruszam lekko ramionami.
- No cóż, mam nadzieję, że nie odprawisz nade mną rytuałów nieczystości i wyganiania złego ducha - śmieje się. - Poza tym... Hańba to moje - zaczynam rysować w powietrzu działanie. - Któreś tam imię - parskam śmiechem i marszczę nos. - Poza tym, Fleur. Po prostu Fleur. Irytuje mnie jak ludzie mówią po imieniu i nazwisku.
Nie mów mi jak ma wyglądać moje życie,
po prostu naucz mnie w pełni z niego korzystać.
Offline
- Dobrze, Fleur Hallaway. Dokładnie od tej chwili nigdy nie zestawię twojego imienia z twoim nazwiskiem. - Mrugam do niej. - I tak, nazwałem ją Lucy. Lucy Perry. Jest pełnoprawną członkinią mojej rodziny od... - marszczę lekko brwi, zastanawiając się - ...11 lat. A co do imion, to widzę, że w końcu trafiłem na kogoś, kto dorównuje mi ich liczbą.
Odmiennie do Fleur, upijam tylko jednego łyka drinka.
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
- Nie będę wnikać w tą gitarę - mówię i patrzę na pustą scenę. - Wiesz co... Ty idź sobie zaśpiewaj, a ja coś jeszcze w tym czasie wypiję - rzucam i zaczynam szukać wzrokiem barmana ale na chwilę obecną jest zajęty. Wzdycham. - Chyba nie czuje się na siłach aby śpiewać i nie, nie chodzi o to, że się wstydzę. - Grożę mu palcem. - Po prostu nie chce, jasne? - pytam unosząc brew z lekkim uśmiechem.
Nie mów mi jak ma wyglądać moje życie,
po prostu naucz mnie w pełni z niego korzystać.
Offline
Robię minę szczeniaczka, a oczy wielkie jak u kotka ze Shreka.
- Nadal nie chcesz ze mną zaśpiewać? - Pytam smutnym głosem.
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
Uderzam go w ramię.
- To jest niedozwolone! - mówię i zamykam oczy. - Nie możesz używać swojego wyglądu przeciwko mnie! Zabraniam! - chichoczę rozbawiona, choć próbuję brzmieć poważnie ale oczywiście nic z tego nie wychodzi.
Nie mów mi jak ma wyglądać moje życie,
po prostu naucz mnie w pełni z niego korzystać.
Offline
Przechylam lekko głowę, przyglądając się jej i robiąc już normalną, choć nieco rozbawioną minę.
- Czyli sugerujesz, że mój wygląd w jakiś sposób na ciebie działa?
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
Uchylam lekko jedną powiekę.
- Nieee - mówię przeciągle, mało przekonującym tonem. - No dobrze - wzdycham i zwieszam ramiona. Otwieram oczy. - Tak... Troszeczkę - przyznaję ze śmiechem.
Nie mów mi jak ma wyglądać moje życie,
po prostu naucz mnie w pełni z niego korzystać.
Offline
Czuję ciepło na koniuszkach uszu i odruchowo się uśmiecham.
- Więc mój wygląd właśnie mówi "masz iść zaśpiewać karaoke z Aidenem". - Nachylam się lekko do niej. - W sumie ogólnie ja ci to mówię.
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
Kręce głową z uśmiechem i wzdycham teatralnie, rozglądając się byle by nie patrzeć w stronę Aidena.
- Jesteś okropny - mruczę wstając. - Znaczy okropnie przekonujący - poprawiam się widząc jego minę. Śmieje się. - No to zobaczymy... W sumie skoro tamtej cudnej piosenkarki nie obrzucili zgniłymi pomidorami to my pewnie dostaniemy owację na stojąco - żartuję i robię głupią minę.
Nie mów mi jak ma wyglądać moje życie,
po prostu naucz mnie w pełni z niego korzystać.
Offline
Ruszam śmiesznie brwiami.
- My tam zrobimy furorę. Zobaczysz. Jeszcze się okaże, że jest tam w tłumie jakiś producent muzyczny i nas wypromuje. Zostaniemy gwiazdami, nagramy płytę i ruszymy trasę. A nasz zespół nazwiemy... - Marszczę brwi. Jak połączyć Superbohatera i Mistrzynię Tarapatów? Uśmiecham się dumnie. - SuperTarapaty. Zamiennie z Porażka Do Kwadratu.
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
Wybucham śmiechem ale zaraz się opanowuję. Biorę głęboki oddech.
- Świetne nazwy. Chociaż ja bym to nazwała duetem ale może masz w zanadrzu jeszcze kogoś kto się do nas dołączy, hm? - pytam żartem i powolnym krokiem ruszam w stronę sceny. - W sumie to fajny plan. Można w zwiedzić świat! - mówię z nadmiernym entuzjazmem, unosząc ramiona do góry, a po chwili je opuszczając. - Producencie muzyczny czy tam łowco talentów, jak cię zwą tak zwą, szykuj się na SuperTarapaty! - chichoczę.
Nie mów mi jak ma wyglądać moje życie,
po prostu naucz mnie w pełni z niego korzystać.
Offline
Unoszę kącik ust do góry i ruszam za nią na scenę.
- Z taką nazwą, wszyscy nas przyjmą. Mówię ci - mruczę.
Podchodzę do mikrofonu jako pierwszy. Śmieję się, bo część osób już mnie kojarzy.
- Cześć, Nowy Jorku! - Mówię z entuzjazmem do mikrofonu. - Szykuj się na SuperTarapaty!
Odsuwam się do mikrofonu i szepczę do Fleur.
- No co? Trzeba sprawdzić nazwę - mówię, trochę zbyt długo patrząc w jej zielone oczy.
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
Rzucam rozbawione spojrzenie Aidenowi. Łapię za drugi mikrofon.Przymykam powieki, nieco się stresując ale wiem, że jak tylko je otworzę to zniknie. Biorę głęboki oddech. Słyszę muzykę.
- Step out into the sun
Skies above they radiate me
Lift up, carry the love
Do you know? - zaczynam śpiewać, jednocześnie otwierając oczy i zerkając to na "naszą" widownię, to na Aidena.
Nie mów mi jak ma wyglądać moje życie,
po prostu naucz mnie w pełni z niego korzystać.
Offline
- That I've been out of my mind
This slow life I'm waiting for you
To swing me all of your line
Do you know?
Śpiewam spokojnie, przyzwyczajony już do obecności ludzi i ogólnie do ludzi. Ignoruję tłum i patrzę na Fleur, śpiewając refren.
- Since I've been walking solo
Dreaming you were back home
I find getting down low
Hide until tomorrow
Przechodzimy do kolejnej zwrotki. Fleur ma naprawdę śliczny głos. Będę musiał jej wypomnieć fakt, że nie chciała ze mną śpiewać. Nawet fakt, że ja śpiewam dość nisko sprawia, że całkiem ładnie się zgrywamy.
- Come back into the good life
Lose these hazy love lies
I've been chasing my mind
Lonely in the cold nights
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
Razem zaczynamy śpiewać refren.
-Cause I'm kicking up stones without you
Can't pick up the phone without you
I'm a little bit lost without you
Without you
And I'm digging down holes without you
Can't be on my own without you
I'm a little bit lost without you
Without you
W sumie nie wiem czy dobrze to brzmi czy nie, czy się zgrywamy ale podoba mi się. Zaczynam kiwać się na boki i przestępawać z nogi na nogę. Większość uwagi skupiam na Aidenie ale co jakiś czas zerkam w stronę ludzi. Po ich minach wnioskuję, że nie jest jakoś źle, choć mogę sie mylić. Ignoruję to.
- Hold me close when it's over
Life goes slow loving sober
Feel my bones getting older
Sadness grows when you're cold
Cause I am one step heavy and two steps high
Hold it steady with you by my side
One step heavy and two steps high
Two steps high
Nie mów mi jak ma wyglądać moje życie,
po prostu naucz mnie w pełni z niego korzystać.
Offline
Fleur patrzy na mnie przez większość czasu, a ja widzę w jej oczach, że sie stresuje. Mrugam do niej z uśmiehchem, gdy zaczynamy śpiewać refren.
- Cause I'm kicking up stones without you
Can't pick up the phone without you
I'm a little bit lost without you
Without you
And I'm digging down holes without you
Can't be on my own without you
I'm a little bit lost without you
Without you
Without you
Without you
I'm a little bit lost without you
Without you
Zbliżamy się do zakończenia piosenki, ale ja jakoś nie mam ochoty schodzić ze sceny.
- And I'm digging down holes without you
Can't be on my own without you
I'm a little bit lost without you
Without you
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
Z uśmiechem na ustach kończymy śpiewać. Nie odrywam oczu od Aidena, aż słyszę oklaski. Zaskoczona patrzę na widownie i wybucham śmiechem, kręcę głową. Unoszę rękę do góry.
- Dziękujemy! - mówię do mikrofonu rozbawiona.
Nie mów mi jak ma wyglądać moje życie,
po prostu naucz mnie w pełni z niego korzystać.
Offline
Mrugam kilka razy, jakby wyciągnięty z transu. Uśmiecham się i kłaniam teatralnie, po czym schodzę za Fleur ze sceny.
- Przepraszam bardzo, ale ktoś tutaj miał mieć piskliwy głos i nie umieć śpiewać. - Unoszę brew. - Możesz uznać mój głos za przyćmiony twoim.
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
Śmieje się.
- Mam piskliwy głos! - protestuję. - I na pewno nie został przyćmiony twoim - zaprzeczam, energicznie gestykulując. - Na serio genialnie śpiewasz!
Nie mów mi jak ma wyglądać moje życie,
po prostu naucz mnie w pełni z niego korzystać.
Offline
Spuszczam wzrok, śmiejąc się nieco niezręcznie. Przejeżdżam dłonią po karku.
- Dzięki - mówię nieco nieśmiało. Podnoszę wzrok i uśmiecham się. - Patrz. Sprawdziliśmy się. - Rozglądam się. - Tylko gdzie ci wszyscy producenci... hmm...
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
- Pewnie nie chcą podejść bojąc się, że odrzucimy ich oferty - mówię z przekonaniem i lekko się uśmiecham. - Bo wiesz... Takie gwiazdy jak my mamy przecież codziennie nowe oferty od producentów - śmieje się, siadając przy barze.
Nie mów mi jak ma wyglądać moje życie,
po prostu naucz mnie w pełni z niego korzystać.
Offline
Strzelam w jej stronę palcami.
- Dobra obserwacja, Tarapatko! - Wyciągam telefon i zaczynam go przeglądać od niechcenia. - Dzisiaj dzwonili do mnie z 27 Records. Chyba z... 27 razy. - Macham ręką z udawaną odrazą. - Za wysokie progi. Ja tam czekam, aż któreś studio specjalnie poprosi samego Obamę, żeby do mnie zadzwonił i poprosił w ich imieniu.
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
Nie mogąc się powstrzymać wybucham głośnym śmiechem.
- Chciałabym dożyć tej chwili. Wyobrażasz to sobie? - pytam śmiejąc się i kręcę głową.
Nie mów mi jak ma wyglądać moje życie,
po prostu naucz mnie w pełni z niego korzystać.
Offline
Marszczę brwi.
- Nie wiem jak u ciebie, ale u mnie to norma - mówię udawanym, poważnym głosem.
"Cuda nie zdarzają się nikomu z wyjątkiem tych szczęśliwych czubków, którzy widzą je wszędzie."
Offline
[ Wygenerowano w 0.033 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.12 MB (Maksimum: 1.46 MB) ]