Nie jesteś zalogowany na forum.
Wiadomość dodana po 7 h 49 min 45 s:
Wysiadłem z autobusu i powoli zacząłem się kierować w stronę wejścia wzdłuż muru.
Mówisz do mnie? Wybacz, ale nie jesteś dość interesującą osobą bym Cię słuchał.
Offline
Rozglądając się co chwila idę za Terry'm.
Offline
Kończy mi się cierpliwość. Odwracam się gwałtownie i łapię Smarka za kołnierz.
- Myślisz, że jesteś niewidzialny? - pytam zimno.
Mówisz do mnie? Wybacz, ale nie jesteś dość interesującą osobą bym Cię słuchał.
Offline
Uśmiecham się szeroko - Właściwie czekałem, aż mnie zauważysz.
Offline
Puszczam go poirytowany.
- Po diabła mnie śledzisz. Nie jestem w nastroju na znoszenie Cię smarku.
Mówisz do mnie? Wybacz, ale nie jesteś dość interesującą osobą bym Cię słuchał.
Offline
- Zaraz śledzisz. Też tu idę. - wskazuje budynek.
Offline
Warczę coś pod nosem i odwracam się. Wychodzę do znajomej recepcji. Zapisuję się się księdze i macham pielęgniarzowi. Idę korytarzem na piętro i pukam do dzwi pokoju 107.
Mówisz do mnie? Wybacz, ale nie jesteś dość interesującą osobą bym Cię słuchał.
Offline
Ktoś wszedł. Znam twarz. Patrzę w milczeniu na gościa.
Harry... Theodore... Dziewczynki... R-Rodznia...?
Offline
- Cześć Jonathan... - siadam przy jego łóżku. Zaczynam opowiadać mu co się działo przez ten tydzień. Zawsze tak robię.
Mówisz do mnie? Wybacz, ale nie jesteś dość interesującą osobą bym Cię słuchał.
Offline
Grzecznie staję przy recepcji i uśmiecham się do pielęgniarza.
Offline
- Rodzina? Kogo odwiedzasz? - pytam chłopaka.
Offline
- Właściwie to nikogo. Przyszedłem zapłacić za leczenie. - wyciągam kartkę z imieniem i nazwiskiem - Jonathana Jenkinsa. - odpowiadam i chowam świstek do kieszeni
Offline
- Jesteś jeszcze niepełnoletni. Po za tym, leczenie tego pacjenta jest dość drogie...
Offline
- Mam pozwolenie rodziców. - wyjmuję kartkę z podpisem ojca i moją treścią i podaję facetowi - No i mam świadomość kosztów.
Offline
Czytam papiery z wysoko uniesonymi brwaimi.
- Cóż... chyba faktycznie muszę Ci pozwolić. - podsuwam mu książeczkę czekową pod nos i długopis a także potwierdzenie - Jedyne pieniądze jakie idą na leczenie Jenkinsa ledwie starczają na utrzymanie go w szpitalu. Sam czasami dorzucę zaskurniaki, bo patrząc na Theodora... cóż...
Offline
Liczę szybko swoje oszczędności i zapisuję kwotę, po czym podsuwam kartkę recepcjoniście.
Offline
Otwieram szeroko oczy. Jaki normalny dzieciak wypisuje czek na 200 tysięcy?
- Młody... Z całym szacunkiem, ale to dość wysoka kwota. Czy jesteś tego pewien?
Offline
- I tak nie mam na co oszczędzać. - wzruszam ramionami
Offline
-Wybacz... Ale choć wierzę w każdego z pacjentów osobno... nie wiem czy naszym lekarzom uda się pobudzić nurony Jonathana by wróciły do zdrowia. Wyobrażasz sobie 25 letniego 12 latka? Stawiasz na niepewną kartę...
Offline
- Kto wie, może okaże się czarnym koniem? - wzruszam ramionami - Wiem co robię.
Offline
Uśmiecham się lekko.
- prawdopodobnie ocaliłeś mu życie. Jesteś jakoś związany z Jenkinsami? To do dość liczna rodzina o ile wiem...
Offline
- Nope. Żadnych powiązań. - kręcę głową
Offline
Wróciłem od Jonathana. Podszedłem do Finna i podałem mu kopertę z moją wypłatą.
Mówisz do mnie? Wybacz, ale nie jesteś dość interesującą osobą bym Cię słuchał.
Offline
- Wiesz Terry, chyba nie będziesz już musiał dopłacać pieniędzy na leczenie brata.
Offline
Patrzę oszołomiony.
- Jak to? Czy lekarz coś mówił...?
Mówisz do mnie? Wybacz, ale nie jesteś dość interesującą osobą bym Cię słuchał.
Offline
[ Wygenerowano w 0.028 sekund, wykonano 9 zapytań - Pamięć użyta: 1.04 MB (Maksimum: 1.35 MB) ]